Z roku na rok przybywa w szkołach dzieci z dysleksją rozwojową. Eksperci nie mają wątpliwości: będzie jeszcze gorzej!
Opierając się o dane dotyczące 6-klasistów, w 2011 dzieci z dysleksją stanowiły 9,7%. W 2016, takich dzieci było już 16%.
Czy ten wzrost wynika z nadmiernego rozdmuchania terminu dysleksji rozwojowej, czy jest zjawiskiem wskazującym na narastający problem społeczny?
Marta Badowska z Polskiego Towarzystwa Dysleksji zauważa, że zmienia się podejście rodziców do dziecka. Kiedyś słabe oceny i kłopoty w szkole były powodem do wstydu. Rodzic tak długo siedział z dzieckiem nad książką i zeszytem ćwiczeń, aż uzyskiwało ono płynność czytania i zrozumienie tekstu.
Dzisiaj nie nazywa się takiego ucznia osłem czy leniem. Rodzic jest zbyt zabiegany, aby pomóc dziecku. Kiedy jego roszczeniowa postawa względem szkoły nie przynosi efektów, ubiega się o zaświadczenie o dysleksji, które przynosi ulgę.
Liczby są okrutne. Spośród ponad 336 tysięcy uczniów przystępujących do egzaminu szóstoklasisty aż 47 tysięcy miało dysleksję rozwojową. Co roku przybywa nam 3,9 tys. nowych dyslektyków w jednym tylko roczniku!
Do roku 2025, a więc już za 8 lat, jedna czwarta populacji uczniowskiej będzie miała dysleksję. To oznacza, że co czwarty młody Polak nie będzie rozumiał tekstu!
W tej sytuacji możemy zadać dwa pytania:
- Jak pomóc dzieciom z dysleksją?
- Jak zapobiec dysleksji rozwojowej?
Stawianiem diagnoz i tworzeniem narzędzi do oceny zaburzeń rozwojowych zajmuje się coraz większa grupa naukowców i badaczy. Jednak sama wiedza czy diagnoza nie rozwiązuje problemu.
Diagnozę stawia się w wieku 10 lat, kiedy mózg dziecka jest na tyle mało plastyczny, że nie można już zmienić jego struktury. Dlatego ci, którzy otrzymali orzeczenie o dysleksji będą się musieli z nią borykać do końca życia.
Rodzice mogą, a raczej powinni poświęcić swój czas, aby zredukować dystans względem dzieci poprawnie rozwiniętych. Wymaga to bardzo dużo pracy.
Dlatego coraz częściej słyszymy anegdotyczne historie, że rodzice pomagają małym uczniom w lekcjach do godziny 23, następnie każą dziecku położyć się spać, a sami kończą prace domowe.
Zostaje więc pytanie, co robić, aby temu zapobiegać?
Są dwa rozwiązania:
- W okresie największej plastyczności mózgu, we wczesnym dzieciństwie, w okresie od urodzenia do 6 lat, możemy stymulować rozwój mózgu dziecka, aby zmienić organizację neurologiczną mózgu i usprawnić procesy psychiczne. Działania rodziców powinny zmierzać w kilku kierunkach:
- Poprawny rozwój ruchowy i manualny jest dobrym fundamentem pod rozwój intelektualny. Dziecko poprawnie rozwinięte ruchowo to takie, które pełzało właściwym ruchem naprzemiennym z odpowiednia dynamiką na dystansie 50 metrów dziennie, a następnie raczkowało również właściwym ruchem naprzemiennym z właściwą dynamiką na dystansie 400 metrów dziennie, które następnie uwielbia wszelkie rodzaje ruchu i ma okazję je ćwiczyć.
- W zakresie rozwoju intelektualnego, możemy trenować myślenie operacyjne, pamięć i dostrzeganie szczegółów, co przełoży się na późniejsze sukcesy w czytaniu i matematyce.
- Odpowiednia dieta pro-neurologiczna powinna być skierowana na osiągnięcie pełni potencjału intelektualnego.
- We wczesnym dzieciństwie, zanim dziecko rozpocznie naukę szkolną, która kojarzona jest z odpytywaniem i stresem, powinniśmy nauczyć dziecko czytać w domu, w otoczeniu miłości i akceptacji, bez stresu i bez przymusu. Jeśli dziecko nauczy się nie tylko czytania ze zrozumieniem, ale także miłości do książek zanim pójdzie do szkoły, to nie będzie miało ani kłopotów z czytaniem, ani kłopotów z nauką, ani dyskalkulii.
Metoda wczesnej nauki czytania może być tak dobrana, aby realizować obydwa te cele jednocześnie: wspierać rozwój neurologiczny i uczyć czytania ze zrozumieniem oraz miłości do czytania.
Najważniejsze metody nauki czytania – jak zmieniają mózg dziecka?
Na podstawie danych Państwowej Komisji Egzaminacyjnej