Aktualności

Wspomnienie szkoleń 1-3 grudnia

W pierwszy weekend grudnia spotkałam się z kilkunastoma matkami i trzema ojcami małych dzieci na czterech szkoleniach:

Wiele osób, które przyjechały spoza Warszawy nie dotarło na wykład wprowadzający, mimo to była nas dość liczna grupa. Choć szkolenia tematyczne odpowiadają na pytania: jak nauczyć małe dziecko czytać albo matematyki, albo jak pomnożyć jego inteligencję poznawczą albo emocjonalną, to wykład odpowiada na pytanie DLACZEGO: dlaczego właśnie w taki sposób, dlaczego w tym wieku, dlaczego warto… Trudno wyczerpać temat rozwoju dziecka, a mając skupionych i zainteresowanych słuchaczy, łatwo zapomnieć o upływającym czasie.  Dlatego skończyliśmy 40 minut po planowanym czasie. I choć miałam wyrzuty sumienia, że przedłużyłam zajęcia, to miałam też wrażenie, że nie tylko mnie nie chciało się kończyć i wychodzić 🙂

Nauka czytania

Sobotę rozpoczęliśmy od nauki czytania. Najpierw omówiliśmy tę ścieżkę nauki, która wymaga od rodzica więcej pracy i skupienia, choć z dzieckiem pracujemy tylko kilkanaście sekund dziennie. Kiedy wspomniałam o drugiej, łatwiejszej ścieżce, rodzice odczuli ulgę, ale pod koniec szkolenia miałam wrażenie, że nikt nie chce uczyć tylko łatwiejszą ścieżką. Zdajemy sobie sprawę, że ten czas, który poświęcimy na edukację dziecka przyniesie sowitą zapłatę.

Matematyka dla dzieci

Sobotnie popołudnie upłynęło na mojej ulubionej matematyce. Pod wieczór graliśmy w karty i gry strategiczne oraz rozwiązywaliśmy zagadki, a nawet obżeraliśmy się pysznymi, gorącymi pączkami. Choć oficjalnie gra karciana, w którą gramy, jest przeznaczona dla dzieci, to trudno było się nam od niej oderwać. Na początku wszyscy podchodzili na luzie, aż w końcu na naszych twarzach pojawiło się skupienie. Zupełnie bezwiednie i podświadomie szukaliśmy strategii. Każdy z nas odczuł, że mózg nie potrafi pozostawać w bezczynności. Kiedy tylko zasypie się go informacjami, natychmiast szuka wśród nich reguł.

Na koniec porozmawialiśmy o użyciu wyobraźni w rozwiązywaniu zadań matematycznych. Dzieci mają wspaniałą wyobraźnię, ale powinniśmy im pomóc ją rozwijać. Zajmiemy się tym już wkrótce – 30 grudnia, podczas szkolenia “Tajemnica kreatywności”. Będziemy nie tylko rozwijać kreatywność i wyobraźnię, ale także pamięć fotograficzną. Będziemy się przy tym świetnie bawić. O ile inne szkolenia są połączeniem wykładu i pracy własnej, to podczas tego szkolenia bawimy się nieustannie.

Jak pomnożyć inteligencję, zdolności językowe i słuch absolutny

Niedzielne szkolenie “Jak pomnożyć inteligencję” rozpoczęliśmy od poznania malarstwa polskiego. Chcę pokazać rodzicom, jak łatwa i przyjemna może być nauka, jak szybko przyswajamy fakty (dzieci robią to jeszcze szybciej) i jaki mamy z tego pożytek. Wybrałam malarstwo polskie, bo moja nauczycielka plastyki w liceum nie przykładała do tego tematu należytej uwagi i niegdyś czułam się zawstydzona niskim poziomem mojej wiedzy na ten temat. Wydaje mi się, że wielu z nas wie niewystarczająco wiele na ten temat, a jest on niezwykle wdzięczny.

Nie tylko udało mi się nauczyć kilkunastu obrazów każdego z wybranych malarzy, ale sprawiłam, że każdy z uczestników rozpozna autora obrazu nawet wtedy, kiedy wcześniej go nie widział i nikt nie powiedział mu, kto go namalował.

Na tym szkoleniu odkrywaliśmy fascynujący świat zwierząt, owadów, faktów z biografii sławnych ludzi. W drugiej połowie zajęć zajęliśmy się słuchem absolutnym, nauką gry na instrumencie i rozwojem zdolności językowych. Zwykle mawiam, że z tego szkolenia wszyscy rodzice wychodzą z umiejętnością zagrania czterech utworów na pianinie – przy założeniu, że wcześniej nikt nie znał nut, ani nie umiał grać na żadnym instrumencie.

W trakcie nauki gry, usłyszałam stłumiony głos, jakby ktoś nie wierzył, że da radę i nawet nie chciał spróbować. Chciałby tylko posiedzieć i popatrzeć, jak to się robi. Ale wtedy popsułby moją statystykę. Z tego szkolenia WSZYSCY rodzice wychodzą z umiejętnością zagrania czterech utworów. Gdyby jeden rodzic się wyłamał tego dnia, już nigdy nie mogłabym tego powiedzieć.

Na szczęście z niewielką zachętą wszyscy podjęli próbę i wszyscy odnieśli sukces, a mama, która pojękiwała na początku grała naprawdę ślicznie.

Balans emocjonalny a nie Rodzicielstwo bliskości

Popołudniowe szkolenie w niedzielę dotyczyło balansu emocjonalnego. Jak zazwyczaj okazało się, że większość z nas ma rozemocjonowane dzieci i sami jesteśmy temu winni. Dzieci wymuszają na nas wszystko płaczem, nie wykonują poleceń, bywa nawet że biją rodziców. Kładą się za późno spać, nieustannie negocjują i zazwyczaj z sukcesem. A rodzic nieustannie tłumaczy i mimo to ciągle jest na przegranej pozycji.

Choć trudno nam się do tego przyznać, dzieci owijają sobie nas dookoła palca. Wiemy przy tym, że krzyczenie i bicie jest oznaką bezsilności. Taka droga nie doprowadzi nas do niczego dobrego. Może zmusić do tymczasowej uległości, ale nie nakłoni dziecka do trwałej zmiany zachowania.

Choć na moje szkolenia przychodzą rodzice mądrzy, kochający, wrażliwi, inteligentni, którzy jak podejrzewam nie biją swoich dzieci, to czasem zastanawiam się, czy nas czasem nie kusi taka droga na skróty w obliczu tylu porażek na polu wychowania dziecka.

Zgodnie z wcześniejszym zwyczajem, na wstępie zapisałam wszystkie problemy wychowawcze, z którymi borykali się uczestnicy, a w trakcie wykładu rozwiązywaliśmy je – jeden po drugim.

Czasem miałam wrażenie, że niektórzy oczekiwali ode mnie cudownego sposobu, magicznego zaklęcia, które w danej sytuacji by się sprawdziło. Niestety tak to nie działa, choć autorzy przeróżnych metod lub poradników dla rodziców starają się nas do tego przekonać.

Podczas szkolenia staram się zaszczepić nowy sposób patrzenia na dziecko i rodzinę oraz na potrzeby każdego z domowników. Jedne działania, które robimy z myślą o dziecku i w imię miłości do niego, działają na jego szkodę. Inne działania, z których rezygnujemy, aby nie okazać się egoistami, okazują się konieczne i słuszne.

Tradycyjne podejście okazuje się skuteczniejsze niż wiele nowych metod. Dlatego coraz częściej na szkoleniu Balans emocjonalny goszczą rodzice, którzy znają i stosowali te nowe teorie. Oni i ich dzieci są niejako ofiarami tych nowych, niepopartych badaniami efektywności, teoriami. Tym razem stawialiśmy czoła problemom, które wynikły z “Rodzicielstwa bliskości”.

Okazuje się bowiem, że małe dzieci nie są gotowe rozwojowo na tłumaczenie, które w tej metodzie się lansuje. Gdy stają się starsze, wykorzystują sytuacje, w których im coś tłumaczymy, przeciwko nam. Są inteligentne dużo bardziej niż zakładamy, dlatego ostatecznie zamiast wykonywać nasze polecenia, potrafią nami manipulować i zmusić rodziców do ustąpienia.

Rodzice niechętnie przyznają się do użycia siły, ale tym razem matka przyznała się do szarpania dzieckiem. Jest to oznaka bezsilności i niestety nie zmieni trwale sytuacji.