Aktualności

Wspomnienie wrześniowych szkoleń dla rodziców

Już za dwa dni przylatuję do Polski razem z moimi dziećmi. W Danii w najbliższym tygodniu dzieci mają tygodniowe ferie jesienne zwane kartoflanymi, gdyż w dawnych czasach dzieci pomagały na polu w zbiorach ziemniaków.

Za tydzień, w weekend 20-23 października poprowadzę kolejny cykl szkoleń dla rodziców, podobnie jak we wrześniu.

Szkolenia, które prowadziłam we wrześniu będą dla mnie niezapomniane ze względu na pączki. Jedna z mam rozpieszczała nas bowiem pączkami.

Codziennie zamawiała duże pudełko pączków z jednej z warszawskich cukierni, na ulicy Chmielnej.

Kiedy pierwszego dnia zapytała, czy lubię pączki, zaczęłam się domyślać, że sama ma ochotę na pączka. Opowiedziałyśmy sobie o naszych tęsknotach, gdyż obie na stałe mieszkamy poza Polską i bardzo brakuje nam tego smaku z dzieciństwa.

Ilekroć wracam do Warszawy, tylekroć kieruję swoje kroki do Bliklego. Dużo ciastek zmieniło smak, szczególnie odkąd profesor Blikle stracił kontrolę nad swoją rodzinną firmą. Mimo to sądziłam, że Blikle wypieka drugie najlepsze pączki w Warszawie. Za najlepsze uważałam pączki z cukierni “Zagoździński” na Górczewskiej, do której marszałek Piłsudski wysyłał swojego adiutanta.

Tymczasem w ten wrześniowy weekend zmieniłam zdanie. Wielkie pączki posypane płatkami migdałowymi podbiły moje kubki smakowe.

Wrześniowy weekend minął na tyle szybko, że moja waga nie zdążyła się  zmienić. Niestety pragnienie pączka pozostało.

Już po kilku dniach, 12 września, zrobiłam własne pączki, według przepisu siostry Anieli.

Minęły raptem dwa dni, kiedy po raz kolejny smażyłam pączki…

 a po kolejnych dwóch dniach…

Na emigracji doceniamy i tęsknimy za tym, co dla większości moich rodaków jest na wyciągnięcie ręki.

Kiedy tylko otworzą się drzwi samolotu, nabieram głęboko powietrza i dziękuję za nie Bogu. Wsiadam do autobusu i podziwiam moje miasto, dziękując Bogu. Cieszę się, że już za kilka dni…