Aktualności

Jak zaangażować dziecko w Wielki Post – cz. III – Jałmużna czy uczynki miłości

Post należy łączyć z uczynkami miłości, jak czytamy w Księdze Izajasza (Iz 58, 1-9). W przypadku dzieci wydaje mi się to szczególnie ważne, gdyż uczy dostrzegania drugiego człowieka i jego problemów oraz stanowi narzędzie do walki z własnym lenistwem. Uczynki serca mają dużo głębszy i szerszy sens niż jałmużna. Można nawet powiedzieć, że jałmużna zawarta jest w uczynkach miłości.

Jałmużna

Jałmużna jako pomoc pieniężna może być ofiarowana przez osobę, która pieniądze posiada. Moim zdaniem dziecko nie powinno dawać jałmużny, gdyż samo pieniędzy nie zarabia.

Dziecko może nauczyć się dawać jałmużnę, kiedy będzie obserwować rodziców dających jałmużnę. Ale czy my jałmużnę dajemy?

Mieszkańcy wielkich miast najczęściej nie dają jałmużny, gdyż proszą o nią ludzie nieuczciwi, pijacy, zorganizowane szajki parkingowe.

Jeśli znajdę osobę, która jałmużny potrzebuje, to ona takiej jałmużny nie będzie chciała przyjąć, gdyż uniesie się honorem. Dlatego muszę szukać sposobu, aby jej pomóc, również materialnie.

Moja mama swojej matce robiła zakupy, co tydzień wypełniając jej lodówkę. Opłacała jej rachunki za mieszkanie, wodę, gaz i prąd. Zabierała ją do fryzjera lub na zakupy. W ten sposób wspierała finansowo swoją mamę, której emerytura z trudem starczyłaby na opłacenie mieszkania i na nic więcej.

Znam wiele rodzin, które żyją skromnie. Nie przyjęłyby jednak ode mnie wsparcia finansowego. Mają oni nastoletnie dzieci, które mogę poprosić o pomoc, jak odśnieżenie podjazdu lub popilnowanie moich małych dzieci. Za taką pomoc wynagradzam je finansowo. Mam wtedy nadzieję, że pomogłam takiej rodzinie, bo nastolatek może kupić sobie jakiś fajny ciuszek, bez wsparcia finansowego rodziców.

Moja matka wspierała finansowo swoją mamę, ale nie miała świadomości, że mnie uczy. I właśnie tak uczy się dzieci: robiąc z miłości, a nie na pokaz.

Uczynki miłości

Uczynki miłości są najbardziej potrzebne w naszym najbliższym otoczeniu. Nie trzeba szukać ludzi, którzy ich potrzebują. Wystarczy się rozejrzeć wokół siebie.Ojcu można potrzymać pudełko ze śrubami lub gwoździami, kiedy coś instaluje. Matce można pomóc obierać warzywa (w Danii robią to już przedszkolaki). Babci można umyć okulary.

Najgorszym sposobem uczenia są tyrady. Im dłużej rodzic tłumaczy, tym bardziej umęczone staje się dziecko. Dlatego nie warto tłumaczyć.

Dzielenie się obowiązkami domowymi nie w pełni jest uczynkiem miłości. Kiedy ustanawiamy reguły typu: ja pozmywam naczynia, a ty je powycierasz, nie dajemy miejsca na odruch serca. Dziecko wykonuje czynności w ramach ustalonych granic i reguł i nie chce wykonać nic więcej, bo to już należny do kogoś innego.

W końcu podział obowiązków nastąpił na podstawie uczciwego podziału. Niestety dziecko nie wie, że podział nie był uczciwy, a my rodzice wzięliśmy na siebie nie tylko trudniejsze obowiązki, ale także znacznie więcej niż przydzieliliśmy dziecku.

Wraz z wiekiem chcielibyśmy dodawać dziecku obowiązków, ale im dziecko jest starsze, tym większy napotykamy opór. To pokazuje, że ta droga wychowawcza nie przynosi spodziewanych efektów.

Dość dobrze natomiast działa system pochwał. Najlepiej byłoby, aby dziecku przytrafiło się wykonanie uczynku miłości, za który możemy go pochwalić. Za niektóre uczynki chwalę dziecko od razu, ale jeśli podziękuję mu dopiero podczas wieczornej modlitwy, wtedy sprawię mu najwięcej przyjemności.

Jeśli dziecku nie przydarzają się takie uczynki miłości, to należy mu je najpierw pokazać w naszym wykonaniu, a następnie niepostrzeżenie angażować w nie dziecko. Spójrzmy na przykład.

W sobotę rano przychodzę do sypialni dziecka, budzę go czule, ale po kilku lub kilkunastu minutach mówię o tacie, który w kuchni jest zupełnie sam i przygotowuje śniadanie. Chcę mu pomóc i zapraszam dziecko, aby poszło ze mną. Zrobimy to razem.

Zaangażowanie i wrażliwość dziecka trzeba kształtować od maleńkości. Nie możemy przez pierwsze 6 lat zupełnie go wyręczać, a później oczekiwać.