Aktualności

Śmiejesz się, ale będziesz żałować – czyli o błędach wychowawczych wobec najmłodszych

Prowadząc szkolenia dla rodziców małych dzieci o rozwoju, edukacji i wychowaniu, często słyszę o problemach z jakimi borykają się rodzice. Problemy wychowawcze nasilają się około drugich urodzin, a zjawisko to doczekało się nawet nazwy “bunt dwulatka”.

Rodzice zazwyczaj nie wiążą tych problemów ze swoim zachowaniem i nie zdają sobie sprawy, że są za nie odpowiedzialni. Dają temu wyraz na każdym kroku.

Mama rocznego maluszka opowiada z entuzjazmem znajomym z pracy spotkanym w windzie, jak jej pociecha rządzi w domu. Ona szczerze się śmieje, a w mojej głowie rozlega się dźwięk, którym podczas teleturniejów telewizyjnych oznajmia się błędną odpowiedź. Każda kolejna historia to kolejny błąd wychowawczy. Ona się śmieje, a ja słyszę kolejne BIB, jedno za drugim. Chciałabym krzyczeć Błąd! Błąd! Błąd!!!

Kiedy dziecko jest małe, a jego zachowanie jest karygodne, nie spostrzegamy tego w tak ostrym świetle. Śmiejemy się, bo sytuacja wydaje się nam groteskowa: słodkie maleństwo a zachowuje się jak agresywny i ordynarny nastolatek.

Oprzytomnijmy i zadajmy sobie kilka pytań:

Dlaczego dziecko zachowuje się niegrzecznie?

Wszystkie zachowania małego dziecka zostały wcześniej zaobserwowane. Maluch reaguje w sposób, który wcześniej widział, a który wydaje mu się najodpowiedniejszy do tej sytuacji.

To  oznacza, że inni członkowie rodziny reagowali wcześniej w ten sposób.

Pewnie tak, ale…

Jak w tej sytuacji powinniśmy zareagować?

Zapomnijmy, że mamy do czynienia z małym dzieckiem. Traktujmy je tak, jakby było osobą dorosłą.

Czyli jak?

Zachowajmy kamienną twarz, powagę i surowość.

Czy nie można się śmiać?

Śmiech jest nagrodą i zachętą. Dziecko otrzymuje mylny sygnał, że w przyszłości powinno właśnie tak się zachowywać.

Czy to oznacza, że mam nakrzyczeć na moje słodkie maleństwo?

Rodzic nigdy nie powinien krzyczeć, ani na dziecko, ani na nikogo innego. Rodzicowi nie wolno bić, ani dziecka, ani nikogo innego.

Krzyk czy bicie są wyrazem naszej bezsilności i nie wychowują. Wywołują czasowe podporządkowanie. Dziecko wykona polecenie, ale tylko z powodu wywieranej na nie presji. Jak tylko rodzic zniknie, dziecko powróci do poprzednich sposobów i zachowań.

A więc jak?

Reagujmy spokojnie i stanowczo. Dla ułatwienia możemy sobie wyobrazić, że to nie dziecko tak nami rządzi, ale nasz kolega z pracy. Nie będziemy się na niego drzeć, ani nie rzucimy się z pięściami. Odpowiemy stanowczo, że takie zachowanie nam nie odpowiada. Tak też trzeba postąpić względem dziecka.

Dlaczego?

Rozpatrzmy sytuację analogiczną.

Mały pies nie myśli o sobie, że jest małym psem. On wie, że jest psem i reaguje jak pies. Nie jest ważne, czy pies jest mały czy duży. Ma ten sam instynkt i zachowanie. Merda ogonem, kiedy jest podekscytowany i szczeka, kiedy czuje się zagrożony. To my widzimy w małych psach słodkie kruszynki i zachowujemy się nieadekwatnie do sytuacji. Dlatego małe psy na nas szczekają. Jeśli wobec małego psa zachowamy się identycznie, jak wobec wielkiego, to nie będzie problemów.

Tak samo małe dziecko nie myśli o sobie, że jest małe i słodkie. Tak jak ludzie po pięćdziesiątce nie myślą o sobie, że są starzy. Oni sądzą, że coś strasznego stało się z ich ciałem, ale w środku są nadal tymi samymi dwudziestolatkami.

Jeśli zachowanie dziecka jest niewłaściwe, dziecko powinno jak najszybciej otrzymać taką informację – tak samo jakby było dorosłe.