Aktualności

Jak wybrać przedszkole?

Rodzice małych dzieci pytają mnie najczęściej, jak wybrać najlepsze przedszkole dla ich dziecka. Co mogę polecić? Na co zwrócić uwagę? Bardzo często pytają, co sądzę o metodzie Montessori.

Znam mamy, które sprawdziły wszystkie przedszkola Montessorii w Warszawie, bo przenosiły swoje dziecko z jednej placówki Montessorii do drugiej. Aby wytłumaczyć ich odczucia opowiem o moich przygodach z metodami i nauczycielami.

Spojrzenie na metodę, nauczyciela i właściciela

Pierwszy raz o Zumbie usłyszałam siedem lat temu. W telewizji reklamowano kasety wideo z instruktarzem. Bardzo przystojny Latynos tańczył w towarzystwie zgrabnych dziewcząt.

Kilka lat później miałam przyjemność uczestniczyć w lekcjach Zumby, które prowadziła Kubanka imieniem Lazara. Była silną murzynką z gigantycznym uśmiechem i dużą pupą, którą kręciła we wszystkie strony. Kiedy jej stopy nie mogły ustać w miejscu, piersi podskakiwały rytmicznie. Choć miała ubranie z secound-hendu, to wyglądała seksownie – najseksowniej z nas wszystkich.

Kiedy odwiedzałam Polskę moja przyjaciółka namówiła mnie na wspólny wypad na Zumbę. Nie spodziewałam się jednak, że to co zobaczę, będzie tak odległe od tego co do tej pory widziałam i czego oczekiwałam.

Z głośników wydobywał się istny nowoczesny huk z dużą ilością perkusji. Młody chłopak ubrany był w workowate szare bawełniane ubranie, skakał wibrując kolanami i pocił się tak, że cała podłoga schlapana była potem. Nie potrafiłam naśladować jego ruchów, bo jego kolana tak wibrowały, że nie byłam w stanie skupić się na stopach. Nie przypominało to Zumby, ale raczej taniec akrobatyczny dla początkujących.

Kilka miesięcy  później spędzałam wakacje na Gran Canarii. Hotel zapewniał aktywności dla dzieci, młodzieży i dorosłych przez cały dzień. Kobiety zaczynały każdy dzień od Zumby, którą prowadziła młoda, zgrabna hiszpanka. Jej Zumba przypominała tańce latyno-amerykańskie, a wśród nich królowała Bachata, która pochodzi z rolniczych terenów Dominikany i jest romantyczna i uczuciowa. Większość utworów była wolna, nastrojowa, co pozwalało na zalotny ruch bioder i ramion.

Czy metoda zobowiązuje?

Kilka ostatnich wydarzeń pozwoliło mi lepiej zrozumieć to zjawisko. Szukając zajęć sportowych w moim mieście w Danii, natrafiłam na Pilates i Callanetics. Callanetics ćwiczyłam będąc nastolatką razem z kasetą wideo autorstwa Callan Pinkley – pomysłodawczyni metody. Te ćwiczenia są inne od każdych innych. W tej gimnastyce wykonuje sie niewielkie ruchy ciałem – prawie niezauważalne, jednakże mięśnie ćwiczą niezwykle intensywnie. Uwielbiam tę metodę.

Pilates znam słabo. Byłam na Pilatesie dwa razy, ale nie widziałam żadnej różnicy w zajęciach, które nazywały się “Zdrowy kręgosłup” i były prowadzone przez tę samą instruktorkę. Przyszło mi przez myśl, że dany instruktor zna określone ćwiczenia. Klub nazywa jego zajęcia raz “Zdrowy kręgosłup” a innym razem “Pilates” – dla urozmaicenia.

Ale Pilates i Callanetics w Danii przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Czułam się jakbym miała 10 lat i ćwiczyła podczas porannej rozgrzewki na letnich koloniach. Kręciłam głową, robiłam krążenie całymi rękami, a nawet jaskółkę – stałam na jednej nodze z rozłożonymi ramionami, jak ptak.

Warto wspomnieć, że zajęcia prowadziła Pani po 60-ce. Jak sądzę zaczynała swoje życie zawodowe na przełomie lat 70 i 80. Od tej pory nie zmieniła swoich zajęć.

Standard

Kiedy słyszę nazwę Callanetics, Pilates lub Zumba, to oczekuje konkretnego produktu. Dokładnie tak samo jak w Mc Donald. Wszędzie na świecie hamburger z Mc Donalda jest identyczny. Identyczne są nawet budynki restauracji. W moim miasteczku taka restauracja zamknęła się wiele lat temu. Teraz jest tam sklep dla zwierząt, ale kształt budynku podpowiada, co kiedyś można było tu kupić.

Przedszkole, metoda czy nauczyciel

Wyciągnijmy więc wnioski z naszych obserwacji. Każdy nauczyciel robi to co potrafi, czego się nauczył, co lubi i w co wierzy.

Nawet jeśli był on kształcony w jakiejś metodzie, to rzadko kiedy zachwyca się metodą tak bardzo, aby oddać jej ideę i szczegóły.

Z wszystkich moich nauczycielek Zumby najbardziej lubiłam młodą hiszpankę, instruktorkę Bachaty, choć jej Zumba była równie zniekształcona jak Zumba młodego polskiego instruktora tańca akrobatycznego. Dlaczego? Bo była niezwykle promienną istotą, przy której zapominałam o wszystkich troskach i czułam, jakby cały świat skąpany był w słońcu.

Wybierając przedszkole dla dziecka trzeba spojrzeć w oczy nauczycielowi, który będzie wychowywać nasze dziecko. Trzeba z nim porozmawiać. Z nauczycielem, a nie z dyrektorem przedszkola. Z dyrektorem spotkamy się tylko wtedy, kiedy pojawia się problemy – i to trudne do rozwiązania. Dyrektor powinien być więc dobrym negocjatorem, dobrym słuchaczem i powinien być osobą empatyczną, która zrozumie nasz punkt widzenia.

Czy więc, czy ma znaczenie metoda, która używana jest w przedszkolu?

Jako autor metody wczesnej stymulacji rozwoju, z przykrością stwierdzam, że metoda ma tu niewielkie znaczenie. Mając świadomość, jak bardzo nauczyciel zmienia metodę, sama szkolę rodziców oraz staram się wybierać do współpracy przy prowadzeniu zajęć dla dzieci “Zabawy z rozumem” charyzmatycznych nauczycieli. Dotychczas się to udawało.

Na głupotę ludzką nie ma lekarstwa

Jedna z moich klientek wierzyła w metodę Montessori do czasu, gdy jedna z wychowawczyń w przedszkolu wystosowała do niej nietypową prośbę.

“Wiem, że edukacja i rozwój dziecka jest dla Pani ważny, ale proszę nie uczyć dziecko ZEGARA” – powiedziała nauczycielka. Moja klientka, początkowo zaniemówiła ze zdziwienia, ale zaraz zapytała dlaczego.

“Bo my często mówimy do dzieci: Jest w pół do pierwszej – idziemy myć ręce. Ale tak naprawdę może być wtedy pięć po dwunastej” – odpowiedziała przedszkolanka.

Jeśli ktoś mówi do mnie o czasie, to odruchowo spoglądam na zegar. Robią też tak dzieci. Kiedy więc nauczycielka mówi: “Jest w pół do pierwszej”, dziecko spogląda na zegar i zapamiętuje układ wskazówek i nie wie, że dostało błędną informację.

Metodą Montessori zachwycają się tylko Niemcy, Szwedzi i Polacy. Duńczycy są niechętni, bo u nich się to nie sprawdziło. Dzieci uczone takimi metodami odstawały od normy znacząco, o kilka lat, niestety na niekorzyść.

Obserwując poczynania nauczycieli zastanawiam się, czy w ogóle jest coś takiego jak metoda Montessori. Maria Montessori nie chciała udostępnić swoich metod pracy dzieciom zdrowym, bo wtedy jej upośledzeni podopieczni nie mieliby szans na dogonienie w rozwoju normalnych dzieci.

Takiego zdania są Włosi i traktuję ich jako autorytet w tej kwestii, bo przecież Maria Montessori była włoska lekarką.

Podsumowanie

Skoro dobro dziecka jest dla Ciebie najważniejsze, skup uwagę na osobie, która będzie wychowywać Twoje dziecko. Zadaj sobie pytanie, czy Twoje dziecko będzie przy niej szczęśliwe.